/

Pomorze Zachodnie z wiatrem w żaglach

Branża żeglarska od lat jest wizytówką Pomorza Zachodniego.
Swój niezwykle dynamiczny i wielotorowy rozwój zawdzięcza z jednej strony zachodniopomorskim naukowcom, z drugiej – przedsiębiorcom, którzy postanowili związać swoją przyszłość z regionem.

Międzynarodowa szkoła żeglarska, jachty wyposażone w najnowocześniejsze rozwiązania technologiczne, morska nawigacja antykolizyjna… Za każdym z tych przedsięwzięć kryją się fascynujące historie ludzi, którzy dużo dalej niż inni patrzą w przyszłość i nie boją się wyzwań.

Kurs na Bałtyk i Adriatyk
„Pełen profesjonalizm”, „fantastyczni ludzie”, „super łódki” – listę opinii o Szkole Żeglarstwa mksailing. pl zdominowały komplementy. I to nie tylko od zadowolonych klientów z Polski, bo w zajęciach prowadzonych w trzech językach (polskim, rosyjskim, angielskim) uczestniczą także kursanci z Rosji, Ukrainy, Białorusi, Czech, Niemiec, a nawet USA czy Indii.

– Nasza firma powstała w 2009 roku w Poznaniu jako organizator rejsów szkoleniowych – mówi Marcin Koc, instruktor żeglarstwa, kapitan jachtowy i motorowodny.

– Chcieliśmy się rozwijać, dlatego zapadła decyzja o przeprowadzce do Kołobrzegu. W 2015 roku zainstalowaliśmy się w Marinie Solnej i rozszerzyliśmy ofertę szkoleń na wody Bałtyku, Adriatyku i Morza Północnego – dodaje.

Od początku w prowadzeniu biznesu pomaga mu żona. Wspólnie ustalają strategię rozwoju
i planują inwestycje.

– Działamy według zasady, że każdy jacht musi mieć dobry port, więc Ewa czuwa nad firmą z lądu, kiedy mnie nie ma. Zajmuje się „poważniejszymi” tematami, czyli pilnuje moich pomysłów, które czasami są zbyt wizjonerskie – śmieje się kapitan.

A odwagi, która okazała się kluczem do sukcesu, mu nie brakuje. Przełomowym momentem w historii firmy była bowiem organizacja rejsu dla klienta na Karaibach.

– Musieliśmy zapewnić serwis na najwyższym poziomie, który potwierdzałby nasz profesjonalizm jako agenta czarterowego – podkreśla.

Dzięki pasji Koca ożył również Kołobrzeg. To on zorganizował regaty żeglarskie pod nazwą Planet Baltic Cup.

– Pozwoliło to przywrócić zarówno port, jak i samo miasto na ogólnopolską mapę regatową – podkreśla z dumą. Jest również pomysłodawcą Planet Baltic Sup Race, czyli imprezy, która odbyła się już dwukrotnie i przyciągnęła ponad 60 zawodników. Chcąc promować tę nową dyscyplinę sportów wodnych, kapitan wraz z bratem stworzył także własną markę desek do pływania SUPBro – pompowanych, z opcją doboru koloru, a nawet realizacji indywidualnego projektu graficznego.

Ale nie zawsze było „z wiatrem”, zdarzały się biznesowe dołki związane z sezonowością żeglarstwa.

– Sposobem na wyjście z momentów kryzysowych była przede wszystkim wiara w to, że kierunek, który wybraliśmy, jest właściwy. I tego trzymamy się do dziś – podkreśla szef mksailing.pl.

Jacht pod klucz

 – To nie my, to przypadek! – żartuje Michał Imianowski zapytany o początki firmy.
– Pewnego dnia Chorągiew Łódzka ZHP wystawiła na sprzedaż jacht Carter 30 „Skaut”.

Postanowiliśmy go kupić i tak samo nazwać rodzinne przedsiębiorstwo – dodaje i podkreśla, że to ten pierwszy jacht zdecydował o przeprowadzce z Łodzi do Szczecina. Imianowscy stworzyli agencję czarterową. Do „Skauta” dołączyły kolejne jachty – zarówno własne, jak i te udostępnione przez prywatnych armatorów.

– W szczytowym momencie mieliśmy kilkanaście jednostek w trzech bałtyckich portach, a później dzięki współpracy z niemieckim armatorem, nasi klienci mogli wybierać spośród kilkudziesięciu dobrze wyposażonych jachtów w portach polskiego i niemieckiego wybrzeża Bałtyku – wspomina pan Michał, który prowadzi firmę wraz z braćmi: Marcinem i Grzegorzem.

Rynek zaczął się wypełniać, przedsiębiorcy zaczęli wymieniać starsze modele na nowsze, a przede wszystkim inwestować w ich wyposażenie.

– Z czasem nabraliśmy doświadczenia w obsłudze jachtów, serwisowaniu instalacji i montażu nowoczesnych urządzeń. A skoro mogliśmy robić to skutecznie na swoich jednostkach, to dlaczego nie na cudzych?! Przełomowy był dla nas rok 2008. W poszukiwaniu najnowszych rozwiązań zaczęliśmy pracować bezpośrednio z producentami. Im bardziej angażowaliśmy się w nową część biznesu, tym bardziej marginalizowaliśmy czartery – mówi współwłaściciel Skauta.
– Stworzyliśmy też nową markę i sklep internetowy: SailStore.pl. Twierdzę, że jest to największa i najbardziej kompleksowa oferta wyposażenia jachtowego na polskim rynku. Zamożni armatorzy zazwyczaj nie mają czasu na długotrwałe kompletowanie sprzętu. Dlatego wprowadziliśmy usługę „jacht pod klucz”, która jest coraz bardziej popularna wśród naszych klientów z zagranicy – dodaje.
– Dla naszej działalności bezcenne jest położenie Szczecina – blisko granicy niemieckiej, w zasięgu mamy wybrzeże Szwecji i Danii, z łatwym dostępem dla osób, które przyprowadzają do nas swoje jachty. Jednemu z klientów tak się u nas spodobało, że w tej chwili szuka nieruchomości w Szczecinie i planuje przeprowadzkę – opowiada Imianowski.
– Bardzo sprzyja nam również zarządca terenu, na którym prowadzimy działalność, czyli Stowarzyszenie Euro Jachtklub Pogoń. Mamy nadzieję na dalszą, wieloletnią współpracę – podsumowuje.

Rewolucja w nawigacji morskiej

„Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona” – mawiał Albert Einstein i to motto przyświeca twórcom szczecińskiej spółki Sup4Nav, która wprowadziła na rynek Navdec – system wspomagania decyzji pozwalający unikać kolizji morskich. Gromadzi on dane o statku własnym i innych statkach znajdujących się w pobliżu, wskazuje niebezpieczne obiekty, oblicza i zaleca bezpieczne manewry, a wszystko to zgodnie z zasadami panującymi na morzu. Firmę Sup4Nav powołali do życia pracownicy Wydziału Nawigacyjnego Akademii Morskiej w Szczecinie przy wsparciu kapitałowym Polskiej Fundacji Przedsiębiorczości. Prezesem zarządu jest dr inż. kpt. ż. w. Piotr Wołejsza.

– Moja przygoda z morzem zaczęła się, gdy miałem osiem lat, na obozie żeglarskim. Dwa lata później zdobyłem patent żeglarza jachtowego, a gdy wstąpiłem do Akademii Morskiej w Szczecinie, żaglówki zamieniłem na statki motorowe – wspomina kapitan, który na morzu spędził kilka lat swojego życia. Wraz z doświadczeniem praktycznym zdobywał wiedzę teoretyczną.

– Otrzymałem nagrodę za najlepszą pracę doktorską ukierunkowaną na nowoczesne technologie i innowacje, zostałem członkiem multidyscyplinarnego zespołu badawczego prof. Zbigniewa Pietrzykowskiego, w którym Navdec uzyskał status prototypu – mówi naukowiec i przedsiębiorca. W 2014 roku rozpoczęły się testy systemu na statkach, dwa lata później trafił on na pokłady promów Polferries. Następnie spółka uzyskała patent europejski na system Navdec przyznany przez Europejski Urząd Patentowy. Poza Polską Żeglugą Bałtycką współpracuje również z Polską Żeglugą Morską i UnityLine. I nieprzerwanie się rozwija – w ubiegłym roku zwiększyła przychody o sto procent, a zatrudnienie aż trzynastokrotnie.

– Obecnie realizujemy największy projekt z badań aplikacyjnych w Polsce, którego efektem będzie wielosensorowy i w pełni autonomiczny system nawigacji morskiej – mówi Wołejsza. Chodzi o system AVAL, który przy wykorzystywaniu różnych źródeł informacji, m.in. drona z kamerą obserwującego obszar wokół statku, pomoże wskazać bezpieczną drogę w sytuacji zagrożenia kolizją. A docelowo umożliwi załodze statku… pracę zdalną. W transporcie morskim szykuje się zatem prawdziwa rewolucja, a stoi za nią firma z Pomorza Zachodniego.

Przejdź do pozostałch wiadomości