/

Pomorze Zachodnie atrakcyjne dla obcokrajowców

„Jesteśmy dumni, że w ostatnim czasie coraz więcej zagranicznych przedsiębiorców wiąże swoją przyszłość z Pomorzem Zachodnim” – mówi Marszałek Województwa Zachodniopomorskiego, Olgierd Geblewicz.

Mogli pracować wszędzie, ale to właśnie tu dostrzegli potencjał rozwoju i założyli własne firmy. Działają w różnych branżach: przemysłowej, turystycznej, modowej. Ich śladem idą kolejni przedsiębiorcy z zagranicy.

Usługi techniczne z duńskim znakiem jakości

– Wszystko zaczęło się, kiedy zarządzałem działem produkcji w duńskiej firmie Demex Electric. Dwadzieścia lat temu borykaliśmy się w Danii z niską rentownością i słabym dostępem do wykwalifikowanego personelu technicznego. Szukając rozwiązania tych problemów, przeprowadziłem wiele analiz gospodarczych, które jednoznacznie wskazały Polskę jako najlepszą lokalizację. To właśnie tu przyciągnął mnie potencjał i wysokie kwalifikacje polskich specjalistów. Wybrałem Szczecin i województwo zachodniopomorskie ze względu na bliskość rynków docelowych i strategiczne położenie – mówi Jens-Christian Møller.

Pilotując proces relokacji, doszedł do wniosku, że czas założyć własną firmę. Tak, w 2004 roku w Szczecinie, powstała grupa BIC Electric.

– Początkowo produkowaliśmy szafy rozdzielcze, ale wkrótce rynek nakierował nas na świadczenie usług. Dziś mamy ponad dwustu pracowników, którzy jeżdżą po całym świecie – od Argentyny po Nową Zelandię – i realizują projekty dla największych globalnych graczy, tworząc instalacje elektryczne i mechaniczne w centrach dystrybucyjnych i zakładach przemysłowych – podkreśla szef BIC Electric.

Jego działalność została dostrzeżona i doceniona. Za promocję Danii i jej eksportu oraz duńskich wartości biznesowych, Jens-Christian Møller otrzymał w 2018 r. Honorowy Medal Jego Królewskiej Wysokości Księcia Henryka oraz dyplom Duńskiego Stowarzyszenia Eksporterów. Sukces jego firmy przyciągnął na Pomorze Zachodnie innych duńskich przedsiębiorców, którzy również postanowili zainwestować w tym regionie.

– Chcemy coraz mocniej angażować się w życie lokalnej społeczności. Staramy się być odpowiedzialnym i cenionym pracodawcą – podkreśla Jens-Christian Møller.

Poza główną siedzibą w Polsce, jego firma prowadzi powiązane spółki w Danii i Norwegii, ale też odważnie wchodzi na zupełnie nowe rynki.

– Otwieramy właśnie oddział w Afryce Zachodniej, chcąc przyczynić się do rozwoju tego regionu i stworzenia nowych miejsc pracy dla tamtejszych specjalistów – zaznacza przedsiębiorca, który wierzy w społeczną odpowiedzialność biznesu. Jego firma wspiera m.in. młodzieżową orkiestrę z Goleniowa – Wood&Brass Band, lokalne wydarzenia kulturalne, ale także studentów w Ghanie – dla szkoły Ghana Greentech Academy zorganizowała sprzęt elektryczny.

Flamandzka gościnność w zielonej głuszy

– Od lat 80. przyjeżdżałem do Łobza, do stadniny koni i tam też zakochałem się w polskiej przyrodzie. Marzyłem, żeby zamieszkać w Polsce – mówi Belg, Francis Masson, który wraz z żoną Katarzyną – Polką, która przez wiele lat mieszkała w Belgii – prowadzi dziś Pensjonat Lantaarn nieopodal Kalisza Pomorskiego.

– W 2004 roku kupiliśmy zrujnowane gospodarstwo w Białym Zdroju. Przez pierwsze lata przyjeżdżaliśmy tu w każdej wolnej chwili, by odgruzowywać nasze miejsce na ziemi. Na początku 2009 roku sprzedaliśmy dom oraz firmę w Belgii i na stałe przeprowadziliśmy się do Polski – dodaje pani Katarzyna. Początki były trudne.

W domu z polnego kamienia jedynym ogrzewaniem był piec w kuchni, który wygasał co trzy godziny. A nocami temperatura spadała do dwudziestu stopni poniżej zera!

– To były ekstremalne czasy. Wyszykowanie pokoi gościnnych zajęło nam około roku. Cały czas wracały pytania, co będzie dalej, czy uda nam się wejść na rynek w tym pięknym, lecz mało znanym turystycznie rejonie – wspomina Francis, nazywany przez rodzinę, przyjaciół i gości po prostu Frankiem.

W pensjonacie do dyspozycji gości jest pięć sypialni, wspólny pokój kominkowy i sala bankietowa. Całość urządzona jest w prostym stylu, nawiązującym do estetyki flamandzkiej wsi.

– Udało nam się pozyskać stałych gości z Niemiec, Belgii i Polski. Jednak hodowla koni, nasza wielka nadzieja i miłość, okazała się fiaskiem. Zainteresowanie jazdą konną było zbyt małe, dlatego zdecydowaliśmy, że będziemy prowadzić agroturystykę i rozpieszczać kulinarnie naszych gości. Postawiliśmy na kuchnię, bo to nasza druga pasja – wspomina Belg.

Specjalnością pensjonatu są dania ze świeżych, specjalnie sprowadzanych owoców morza i dziczyzny, potrawy z grzybów, wędliny. Goście mają możliwość skosztowania wypiekanego na miejscu chleba, świeżego mleka i twarogu, domowych ciast. Wiosną i latem miejsce przyciąga amatorów pikników, jesienią – grzybiarzy, zimą właściciele pensjonatu organizują kuligi.

– Staramy się żyć w zgodzie z okolicznymi mieszkańcami i naturą. Czerpiemy, ile się da z otaczających nas lasów, rzek i jezior. To wszystko sprzyja turystyce i naszemu małemu biznesowi – podkreśla pani Kasia.

– Nie planujemy, żyjemy spontanicznie, tak jak to sobie wymarzyliśmy. Nie chcemy uczestniczyć w „wyścigu szczurów”. Chcemy żyć pełnią życia – dodaje.

Kolorowe buty inspirowane światem

Ona jest Hiszpanką, on Meksykaninem. Poznali się w Holandii, gdzie oboje pracowali dla międzynarodowych korporacji. Potem los rzucił ich do Azji, a następnie do… Szczecina.

I to właśnie w naszym kraju spełniło się ich marzenie o stworzeniu własnej marki modowej. Od 2017 roku, pod szyldem Liebre Style, hiszpańsko-meksykańskie małżeństwo projektuje na Pomorzu Zachodnim oryginalne, kolorowe buty, a doświadczeni rzemieślnicy z Portugalii dbają, by te projekty były perfekcyjnie wykonane.

– Sami doświadczyliśmy tego, jak codzienne, rutynowe działania mogą nas ograniczać, zamykać. Dzięki Liebre Style odkrywamy, jak ważna jest autentyczność i indywidualność – mówi Israel Lopez, który początkowo sam projektował, a żona pomagała mu „po godzinach”.

W końcu jednak postanowiła zrezygnować z pracy w oddziale międzynarodowej firmy i w stu procentach poświęcić czas oryginalnemu obuwiu.

– Liebre Style to marka inspirowana naszymi podróżami i tkaninami, które przywozimy z różnych zakątków świata. Chcemy, żeby nasze buty były unikatowe, dlatego według jednego wzoru tworzymy maksymalnie 30 par – podkreśla Elena Gasulla i zwraca uwagę, że na rynku dominują buty „smutne”: czarne, brązowe, szare. Celem Liebre Style jest zmiana tego stanu rzeczy.

Wyborem materiałów do produkcji od początku zajmowali się osobiście – kupowali je między innymi na lokalnych targach w Akrze, Bangkoku, Dżakarcie, Moskwie czy Szanghaju. Jeden kraj stał się dla nich jednak szczególnie ważny. To Mongolia – tam odkryli tkaniny, wzory i połączenia kolorystyczne, jakich wcześniej nie znali.

– Poszerzamy ofertę o kolejne rodzaje butów, zaczęliśmy robić dopasowane do nich paski, myślimy o torbach i plecakach – mówi Elena.

Choć klientów mają głównie za granicą, nie zamierzają opuszczać Szczecina.

– Miasto jest świetnie zlokalizowane i bardzo nam się podoba. No i leży blisko Berlina, gdzie w przyszłości chcielibyśmy otworzyć sklep stacjonarny – dodaje Israel.

Przejdź do pozostałch wiadomości